Ptasia grypa - fakty i mity
Pierwszy mit to przekonanie, że istnieje lek, który zabezpieczy nas przed zachorowaniem. Chodzi tutaj o tamiflu (oseltamiwir) - jedyny w tej chwili specyfik potrafiący skutecznie zwalczyć ptasią grypę, ale... jeśli już na nią chorujemy. Branie go "na wszelki wypadek" nie ma sensu.
Kilka miesięcy temu WHO wzywała rządy państw do magazynowania tamiflu, teraz przerażona skalą popularności leku apeluje, by lekarze nie przepisywali go masowo zdrowym ludziom. Profilaktyczne łykanie tabletek nie uchroni nas przed zachorowaniem na ptasią grypę. Przeciwnie, może spowodować, że wirus uodporni się na lek.
Pismo "Nature" poinformowało, że 14-letnia dziewczynka z Wietnamu zaraziła się wirusem ptasiej grypy, który okazał się po raz pierwszy odporny na tamiflu. Dziecko nigdy wcześniej nie brało tego leku, więc wirus nie mógł się na niego uodpornić podczas leczenia. Dziewczynka została zakażona już zmienionym zarazkiem, który wcześniej zetknął się z lekiem i nauczył się go neutralizować. Za każdym razem, gdy bez potrzeby sięgamy po tamiflu, zwiększamy ryzyko, że z czasem więcej wirusów się uodporni. Na szczęście dziecko uratowano m.in. dzięki podaniu drugiego leku antywirusowego - relenzy (prace nad jego udoskonaleniem trwają).
Drugi mit - istnienie szczepionki na ptasią grypę. Nie ma jej i nie będzie do momentu, gdy zaraza się zacznie. Dopiero wtedy, mając zabójcę w ręku, naukowcy będą w stanie stworzyć wysoce skuteczną szczepionkę. Dostępna obecnie na rynku, również w Polsce, zabezpiecza nas przed zwykłą grypą.
Czy warto zatem się szczepić? Z epidemiologicznego punktu widzenia tak. Ograniczenie zachorowań na zwykłą grypę (m.in. poprzez szczepienie) utrudnia ptasiemu wirusowi kontakt z ludzkim kolegą. Lekarze sądzą też, że jeśli zaszczepimy się na normalną grypę, to lepiej zniesiemy ptasią odmianę.
Co jeszcze możemy zrobić? Ograniczyć kontakty z ptakami. Jak ktoś ma papużkę, która grzecznie siedzi w klatce, nie musi się obawiać. Ale z karmieniem dzikich ptaków z ręki trzeba uważać. Zarazki mogą się znajdować także w ptasich odchodach, jeśli więc mieliśmy z nimi kontakt, trzeba szybko umyć ręce.
Nie ma potrzeby rezygnować z jedzenia drobiu. Wirus ginie podczas gotowania czy pieczenia mięsa, a w Polsce - w odróżnieniu od Azji - nie jada się surowych kurczaków. Gdyby ktoś jednak miał ochotę - odradzamy. Surowe jajka również.
Wszystkie te zabiegi to dmuchanie na zimne. Nie ma na razie informacji o tym, że wirus przenosi się pomiędzy ludźmi. Media tworzą jednak zgiełk niewspółmierny do skali zagrożenia. I jedną epidemię już wywołały. Paniki.
|