Ptasia grypa - już po strachu
06-11-2005
Szturm na apteki ustał, a straż miejska i inspektor weterynaryjny nie odbierają już dziesiątków telefonów dziennie. Wygląda na to, że po fali paniki związanej z ptasią grypą, torunianie zaczęli traktować zarazę z zimną krwią
Jeszcze trzy tygodnie temu zachowywaliśmy się tak, jakby ptasia grypa już stała u bram Torunia. Wieści o tym, że wirus dotarł do granic Unii Europejskiej, wywołały falę strachu u mieszkańców. O grypie mówiło się wszędzie. Toruńskie apteki przeżyły szturm. Na poszukiwanie szczepionki na grypę - mimo że nie chroni ona przed ptasią odmianą wirusa - udali się nawet dotychczasowi sceptycy. Choć specyfiku nigdzie nie było, ludzie chcieli płacić farmaceutom z góry. Niektórzy wciskali im numery i prosili o telefon, gdy tylko szczepionka dotrze z hurtowni. Obecnie po niedawnym oblężeniu nie ma śladu. - Zdarzają się osoby pytające o szczepionkę, ale jest ich zdecydowanie mniej - mówi Jadwiga Śliwa z apteki Radzieckiej. - Widać, że panika ustała.
Oddech wzięli też fachowcy w powiatowym inspektoracie weterynaryjnym. W październiku telefony tam wręcz się urywały, mieszkańcy alarmowali o każdym padłym ptaku. - Na szczęście, teraz jest zdecydowanie mniej zgłoszeń - mówi z ulgą dr Dorota Stankiewicz, szefowa toruńskiego inspektoratu. - Oczywiście zgłoszenia są, ale to już nie ta lawina, co kilka tygodni temu.
Więcej spokoju mają też municypalni. W drugiej połowie października pisaliśmy o tym, że strażnicy są odciągani od swoich zadań, bo spanikowani ludzie alarmują ich nie tylko o handlu ubitymi kurami, ale również nieostemplowanymi jajami (co jest wymogiem UE) na miejskim targowisku na Szosie Chełmińskiej. - Mieszkańcy wyraźnie odpuścili - zauważa rzecznik straży miejskiej Jarosław Paralusz.
Jak to się stało, że w ciągu niecałego miesiąca zrobiliśmy taką woltę? - Przede wszystkim teraz mniej się mówi o ptasiej grypie w mediach - mówi psycholog Maria Wieczorek. - Wcześniej tych informacji było bardzo dużo. I chociaż pojawiały się w nich też głosy uspokajające, nie słyszeliśmy ich, bo lęk powoduje pewną blokadę umysłu. Wychwytywaliśmy tylko najbardziej jaskrawe sformułowania, takie jak: epidemia czy zabójczy wirus. Uspokoiliśmy się, bo człowiek nie może żyć w lęku zbyt długo. W końcu odzywa się w nim instynkt samozachowawczy, podpowiadający, że tak się nie da funkcjonować.
Toruńskie służby wysłuchały wielu ciekawych pomysłów i doniesień od zaniepokojonych ptasią grypą. Lokatorzy jednego z bloków na Rubinkowie donieśli na sąsiada, że hoduje na balkonie stado gołębi. A starszy pan po prostu dokarmiał kilka ptaków, kiedy przypadkowo do niego zawitały. Pojawił się pomysł, by karać mandatami rodziców dzieci karmiących gołębie. Torunianie pytali, czy władze miasta mają gotową koncepcję eliminacji gołębi z Rynku Staromiejskiego, w razie gdyby doszło do epidemii. Nie do odrzucenia zdaje się być pomysł autorstwa jednego z torunian, który zaproponował, żeby nad całą Starówką rozpiąć gigantyczną siatkę chroniącą przed ptactwem.
<<< strona główna
|
|
|