To nie była ptasia grypa
15-02-2006
Trzech martwych łabędzi, które wczoraj rano znaleźli funkcjonariusze Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Krynicy Morskiej, nie zabił wirus ptasiej grypy. Ptaki prawdopodobnie zaplątały się w sieci rybackie, morze wyrzuciło je na brzeg, gdzie leżały wiele tygodni.
- Znaleziono je podczas rutynowego patrolu - powiedział "Gazecie" Tomasz Komoszyński, młodszy kapitan straży pożarnej w Nowym Dworze. - Jeden nie miał wnętrzności, drugi głowy, z trzeciego zostały tylko szczątki. Strażacy zabezpieczyli łabędzie i przewieźli je do Powiatowego Inspektora Weterynarii w Nowym Dworze Gdańskim.
Stamtąd pojechały do Zakładu Higieny Weterynaryjnej w Gdańsku, gdzie badano je pod kątem obecności we krwi wirusa ptasiej grypy.
- Jesteśmy przygotowani do badań i dobrze zabezpieczeni - powiedział "Gazecie" Andrzej Stryszak z Zakładu Diagnostyki gdańskiego PZW. - Przecież my cały czas szukamy niebezpiecznych wirusów, wykrywamy wściekliznę, szukamy choroby szalonych krów.
Badania trwały kilka godzin, wynik poznaliśmy wieczorem. Pomorski lekarz wojewódzki Włodzimierz Przewoski wykluczył, że ptaki zabił wirus ptasiej grypy.
- Tyle mogliśmy w gdańskim zakładzie higieny stwierdzić - powiedziała nam Anna Dyksińska, rzecznik pomorskiego wojewody. - Czy to wirus grypy czy nie. Dopiero jeśli wynik byłby dodatni, próbki krwi pojechałyby do Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach, gdzie naukowcy określiliby jego typ, czy nie jest to najgroźniejszy dla ludzi wirus H5N1. Odetchnęliśmy z ulgą, alarm na razie odwołany.
Powody do obaw, że i do Polski dotarły zarażone ptaki, są od kilku dni uzasadnione. Wczoraj na niemieckiej wyspie Rugia - kilkadziesiąt kilometrów od polskiej granicy - znaleziono martwego jastrzębia, u którego stwierdzono ten morderczy wirus. Kilka dni wcześniej na plaży nad morzem Bałtyckim, także w Niemczech, znaleziono dwa martwe łabędzie - oba nie żyły z tego samego powodu - zabił je wirus H5N1.
- Zagrożenie jest na pewno większe niż jeszcze miesiąc temu, bo zakażone ptaki są coraz bliżej nas - powiedział "Gazecie" Janusz Związek, zastępca krajowego lekarza weterynarii. - Jesteśmy cały czas w stanie gotowości, przygotowani na najgorsze warianty.
Dlatego minister rolnictwa już przygotował rozporządzenie, aby w regionie zachodniopomorskim i innych, gdzie są duże zbiorniki wodne, obowiązywał zakaz wypuszczania drobiu. Służby weterynaryjne sprawdzają też od wczoraj Zalew Szczeciński, wyspę Wolin i Świnoujście, czy nie pada tam zbyt dużo martwych ptaków.
- Nie ma na razie powodów do paniki. Co roku zimą znajdujemy kilkanaście martwych ptaków, które padają z różnych przyczyn - uspokaja Jan Zdrolewicz, powiatowy lekarz weterynarii w Nowym Dworze. - Te z Krynicy leżały kilkaset metrów do kilometra jeden od drugiego, to wskazywało że każdy padł z różnych przyczyn.
Służby państwowe monitorujące problem ptasiej grypy wiedzą jednak, że chore ptaki mogą dotrzeć do Polski w każdej chwili. Główny Inspektor Sanitarny Kraju wysłał wczoraj list do episkopatu Polski z prośbą o informowanie w kościołach o możliwym zagrożeniu ptasią grypą. O to samo już wcześniej poprosił Ministerstwo Edukacji i Nauki, które zobowiązało nauczycieli do pogadanek w szkołach.
Anna Malinowska, biuro prasowe Głównego Inspektora Sanitarnego w Warszawie: - Tylko bezpośredni kontakt z zarażonym ptakiem może być niebezpieczny. Na razie wystarczy unikać miejsc, gdzie zbierają się dzikie ptaki, nie zbliżać się do ptaków martwych. Informować służby sanitarne o takich podejrzanych "znaleziskach".
Można bez obaw jeść drób i jajka po ich wcześniejszym ugotowaniu. Zachowywać podstawowe zasady higieny, np. często myć ręce. Wirus ginie w 70 stopniach Celsjusza.
<<< strona główna
|