Coraz więcej zgłoszeń o martwych ptakach na Pomorzu
16-02-2006
Aż czterdzieści zgłoszeń o martwych ptakach przyjął wczoraj do popołudnia inżynier miasta w Zakładzie Dróg i Zieleni w Gdańsku. Martwe łabędzie znaleziono też w Słupsku i Ustce, w niedalekiej Wodnicy trafiono na martwego jastrzębia. - To nie ptasia grypa, ale panika, jaką wywołuje możliwość pojawienia się u nas zarażonych ptaków - mówi Robert Pokorski, naczelny inżynier Gdańska. - Ludzie dzwonią prawie bez przerwy, gdy tylko zobaczą martwego ptaka.
Pracownicy Unipolu, zakładu, który zwozi martwe ptaki, mieli wczoraj ręce pełne pracy. - A to naprawdę normalne - uspokaja Włodzimierz Przewoski, pomorski wojewódzki lekarz weterynarii. - Co roku o tej porze znajdujemy martwe ptaki, które padają z naturalnych przyczyn. Ale teraz, kiedy zarażone łabędzie pojawiły się w Niemczech, tak niedaleko od nas, to raczej pewne, że i u nas prędzej czy później znajdziemy dzikie ptaki, które padły z powodu ptasiej grypy. Dlatego wszystkie znalezione ptaki wysyłamy do Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach. Dla bezpieczeństwa.
W środę panikę wywołały martwe łabędzie z Krynicy Morskiej. Gdańscy naukowcy z Zakładu Weterynarii stwierdzili, że nie zabiła ich ptasia grypa. Służby weterynaryjne zapewniają, że w Pomorskiem cały czas jest prowadzony nadzór nad dzikim i hodowlanym ptactwem. - W podwyższonym stanie gotowości jesteśmy właściwie od ubiegłej jesieni - mówi Anna Dyksińska, rzecznik pomorskiego wojewody. - Ostatnie wydarzenia z łabędziami z Krynicy pozwoliły nam wypróbować procedury ustalone na wypadek zagrożenia. W poniedziałek na spotkaniu sztabu kryzysowego wojewody podsumujemy, co nam wyszło dobrze, a co trzeba jeszcze poprawić.
<<< strona główna
|
|
|