Nie ma ptasiej grypy w Polsce
17-02-2006
14 martwych łabędzi znalezionych w czwartek w Krakowie i Skawinie zostało przebadanych w Puławach na obecność wirusa ptasiej grypy. - Wynik wstępnych testów jest negatywny - zapewnił wczoraj wojewódzki lekarz weterynarii Krzysztof Ankiewicz.
Do tej pory w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym w Puławach u żadnego z przewiezionych ptaków nie stwierdzono ptasiej grypy. Wprawdzie nie wiadomo, co było przyczyną śmierci kilkunastu łabędzi wyłowionych w czwartek w okolicach Krakowa, wirusa H5N1 nie wykryto jednak u żadnego z nich. Kolejny, znaleziony wczoraj na rondzie Grunwaldzkim, padł ofiarą nieostrożnego kierowcy.
W grupie najwyższego ryzyka znajduje się dzikie ptactwo wędrowne. Głównie kaczki, gęsi i łabędzie. Ponieważ mogły one mieć kontakt z chorymi ptakami w krajach, gdzie przypadki wirusa H5N1 wykryto, należy zwrócić na nie szczególną uwagę. - Będziemy monitorować ich loty i badać padłe sztuki - zapewniał dr Krzysztof Ankiewicz. - Bo niebezpieczeństwo oczywiście istnieje. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć, że w Polsce ptasiej grypy nie ma.
Wojewódzki lekarz weterynarii podkreślił, że wszystkie gatunki drobiu trafiającego do sklepów są przebadane przez lekarza weterynarii i dostają świadectwo zdrowia. Nie ma więc możliwości zakażenia się ptasią grypą poprzez spożywanie mięsa drobiowego. Niebezpieczeństwo pojawia się natomiast ze strony ptaków dzikich. - Trzeba je oczywiście dokarmiać - niedożywienie i wycieńczenie może być przyczyną tak dużej liczby padnięć - lepiej jednak, żeby robili to przeszkoleni wolontariusze, a nie mamy z małymi dziećmi. Ważne jest, żeby nie karmić ptaków z ręki - mówił dr Ankiewicz.
W przypadku znalezienia martwego ptactwa najlepiej powiadomić straż miejską, policję lub bezpośrednio powiatowy inspektorat weterynarii. I w żadnym wypadku nie dotykać nieżywych zwierząt, bo właśnie przez bezpośredni kontakt z nosicielem wirus ptasiej grypy przenosi się na ludzi.
Weterynarze apelują także do hodowców o niewypuszczanie drobiu na zewnątrz i niepodawanie pokarmu na otwartej przestrzeni. To może zwabiać przelatujące ptaki i zwiększa ryzyko. Dopóki mowa o dzikim ptactwie, zagrożenie dla ludzi jest minimalne. Trzeba ograniczyć wszelkie możliwości ewentualnego zarażenia ptactwa domowego. - Dlatego tak ważne jest, aby wszyscy hodowcy potraktowali zalecenia weterynarzy poważnie - zaznaczył dr Ankiewicz.
<<< strona główna
|