W Niemczech strach przed ptasią grypą
23-02-2006
Ekspert Światowej Organizacji Zdrowia Klaus Stöhr przestrzega: im dłużej wirus występuje w Europie, tym ryzyko jego mutacji i przejście na człowieka są większe.
Niemiecki minister rolnictwa Horst Seehofer nie ma wątpliwości - wirus, który zaatakował już setkę ptaków na wyspie Rugia, rozprzestrzeni się na kolejne niemieckie landy. - Wirus nie da się powstrzymać, bo roznoszą go dzikie ptaki - stwierdził.
Podobnego zdania są niemieccy wirusolodzy. - To byłby cud, gdyby udało się powstrzymać chorobę wśród ptaków - mówi prof. Alexander Kekulé, mikrobiolog z uniwersytetu Halle-Wittenberg.
- Nie ma powodów do paniki - pisze jednak dziennik "Tageszeitung", cytując dr. Wolfganga Fiedlera z Instytutu Ornitologii Maxa Plancka w Monachium. Jego zdaniem późną zimą w Niemczech zawsze znajdowano martwe ptactwo. A poza tym, prawdopodobieństwo przeniesienia się wirusa na człowieka jest bardzo małe.
Apele o spokój przechodzą jednak bez echa. Tym bardziej że Klaus Stöhr, kierownik programu ds. grypy Światowej Organizacji Zdrowia, przestrzegał w niemieckich mediach, że im dłużej wirus występuje w Europie, tym ryzyko jego mutacji i przejścia na człowieka są większe. - Jeśli się tak stanie, nie będziemy w stanie powstrzymać jego rozprzestrzenienia się na cały świat. Po trzech miesiącach choroba dotknie mieszkańców wszystkich kontynentów - ostrzega ekspert.
W niemieckojęzycznym internecie wręcz roi się od ofert wirtualnych sklepów oferujących specjalne maski higieniczne, książki o ptasiej grypie czy nawet podręczne zestawy do wykrywania infekcji.
Barbël Höhn (Zieloni), szefowa komisji ds. rolnictwa w Bundestagu, zapowiedziała, że jeśli dojdzie do pandemii ptasiej grypy wśród ludzi, to trzeba będzie odwołać mistrzostwa świata w piłce nożnej. Podobnego zdania są eksperci rolniczy chadecji i FDP.
Wprawdzie niemieccy działacze sportowi z miejsca sprzeciwili się takim pomysłom, ale Klaus Stöhr przyklasnął pani Höhn: - Trzeba będzie bardzo, bardzo wielkiej odwagi, by w sytuacji pandemii nie odwołać mistrzostw - powiedział w telewizji N24.
W pozostałych niedotkniętych epidemią landach władze przygotowują się na czarny scenariusz. Sztaby kryzysowe ćwiczą plany działania, a służby medyczne gromadzą zapasy leków antywirusowych. Eksperci twierdzą, że kraj nie jest przygotowany na wypadek wybuchu epidemii wśród ludzi. - Nie ma centralnego planu zakupu i rozdziału lekarstw - twierdzi Renee Gottschalk, kierownik centrum epidemiologicznego Hesji i Nadrenii Palatynatu.
Inni eksperci wskazują, że wybuch epidemii grypy mogą przyspieszyć zwały niewywożonych śmieci w miastach, w których od kilkunastu dni strajkują pracownicy komunalni. Odpady z pewnością przyciągną do miast mewy, a te mogą przenosić wirusa H5N1.
Niewesołe miny mają też hodowcy drobiu. Sprzedaż w Niemczech spadła pod koniec 2005 r. o 20 proc. Dziennik gospodarczy "Handelsblatt" szacuje, że może spaść nawet o kolejne 40 proc., tak jak to było z mięsem podczas paniki związanej z chorobą szalonych krów.
Najbardziej czarny scenariusz zakłada powtórkę z sytuacji we włoskim przemyśle drobiarskim. Według "Welt am Sontag" po wykryciu ptasiej grypy we Włoszech spożycie drobiu spadło tam o 70 proc., ceny o połowę, a pracę w drobiarstwie straciło 30 tys. osób.
Niemcy obawiają się też, że ptasia grypa odstraszy z ich kraju turystów.
<<< strona główna
|