Łódź wobec ptasiej grypy
06-03-2006
W poniedziałek w łódzkim magistracie miejski zespół reagowania kryzysowego obradował na temat zagrożenia ptasią grypą. - Z punktu widzenia epidemiologii to zjawisko nie istnieje - uspokaja dr Michał Żebrowski, pełnomocnik prezydenta ds. zagrożeń medycznych.
- Na świecie z powodu tego wirusa zmarło około stu osób. Tyle ginie co tydzień na polskich drogach - mówi dr Żebrowski. Tyle uspokajania. Jednak Łódź przygotowuje się do walki z wirusem. - W stan gotowości postawiono służby miejskie. Strażnicy miejscy będą od dziś odpowiedzialni za usuwanie z ulic martwych ptaków - podkreśla.
Do tej pory zadanie to wykonywała wynajęta przez miasto firma. Jednak na zabranie padliny miała 12 godzin. - Za długo. Dlatego zadanie powierzyliśmy strażnikom - mówi Karol Chądzyński, wiceprezydent Łodzi.
Każdy strażnik nosi przy sobie "osobisty zestaw ochronny" - z rękawicami i maską na twarz. Gdyby się okazało, że w mieście pojawił się zakażony wirusem ptak, będą korzystać dodatkowo z białych kombinezonów. Na razie strażnicy od kryzysowej odzieży wolą własne mundury. - Założymy kombinezony, gdy będzie taka potrzeba - mówią. Ale pozwolili nam sfotografować się w białym szeleszczącym odzieniu z kapturem. Dziś strażników czeka specjalistyczne szkolenie w magistracie. - Martwego ptaka trzeba umieścić w jednej torebce, włożyć ją w drugą i dokładnie zawiązać - wyjaśnia dr Żebrowski.
Urząd Miasta zakupi 20 chodników dezynfekujących, na wypadek gdyby w województwie pojawił się zakażony wirusem ptak. - To wszystko, żeby łodzianie czuli się bezpiecznie. Czuwamy, ale nie panikujemy - podkreśla prezydent Chądzyński.
A łodzian bardzo zaniepokoiły doniesienia o znalezieniu w Toruniu zarażonych łabędzi. - Od rana mieliśmy już kilkanaście zgłoszeń o martwych ptakach - mówił wczesnym popołudniem dyżurny straży miejskiej. - Dzwoniła też właścicielka kota, który przyniósł do domu nieżywego wróbelka. Powiedzielismy pani, żeby poszła ze zwierzęciem do weterynarza.
Łódzki ogród zoologiczny już kilka miesięcy temu wprowadził specjalne środki ostrożności. - Wszystkie ptaki zamknęliśmy w wewnętrznych wolierach. Nie mają kontaktu z dzikimi zwierzętami - mówi Włodzimierz Stanisławski, dyrektor działu hodowlanego. - Już od dawna nie przyjmujemy rannych zwierząt, przynoszonych przez łodzian.
Longin Siemiński prowadzi prywatne schronisko dla zwierząt: - Do tej pory braliśmy ptaki, przynoszone nam przez łodzian. Teraz, ze względu na zagrożenie ptasią grypą, przestaniemy.
Do schroniska przy ul. Marmurowej dzwoni coraz więcej osób, przerażonych obecnością bezdomnych kotów w okolicach swoich mieszkań. - Nie ma potrzeby, żeby przynosili do nas wszystkie napotkane koty! - apeluje Małgorzata Włodarczyk ze schroniska. - Zwierzaki domowe nie są zagrożeniem, ale lepiej, żeby były w najbliższym czasie zamykane w domach.
Joanna Pacud z Towarzystwa Ochrony nad Zwierzętami obawia się, że ludzki strach przed zakażeniem może się tragicznie skończyć dla ptaków w mieście. - Ludzie przestali je dokarmiać, ptaki będą głodować - mówi.
<<< strona główna
|