W Naprawie ptasia grypa nie szaleje
10-03-2006
Po wykryciu pierwszego przypadku ptasiej grypy w Polsce, po małopolskich wioskach kury biegają jak biegały. Rolnicy ani myślą stosować się do ministerialnego zakazu ich wypuszczania poza obejścia. A Słowacy na jarmarku w Jabłonce wykupują polski drób, bo skrzydełka i udka jeszcze nigdy nie były tu takie tanie.
W Naprawie - wsi położonej w połowie drogi z Krakowa do Zakopanego - o grypie wszyscy słyszeli.
- "Grypa szaleje w Naprawie" to taka książka. Wszyscy ją tu dobrze znają, bo opisuje, jak ciężko było u nas przed wojną. Choroby i bieda - wzdycha Janka Polaniak. - Ale to już historia. Teraz kury dobrze nam się chowają, jajka niosą.
Ptaki wolności potrzebują Przed domem Polaniaków spokojnie spaceruje 10 kur, towarzyszy im jeden kogut. Wszystkie własnego chowu. Grzeją się w marcowym słońcu, rozgrzebują ziemię pomiędzy płatami śniegu. Obok nich fruwają gołębie.
- Perliczki już rok mają i na nic nie chorują - zapewnia Antoni Polaniak, mąż Janki. - Bo i czemu miałyby chorować? Powietrze u nas zdrowe, zboże też. A żadnego obcego ptactwa tu nie ma, żeby mogło przynieść zarazę. Tylko jeszcze kilka gołębi sobie trzymam, bo lubię patrzeć, jak po niebie bujają.
W istnienie ptasiej grypy w Naprawie nie bardzo wierzą.
- To chyba jakiś spisek z zagranicy, żeby naszą zdrową polską żywność oczernić - domyśla się pani Janka. - Za granicą boją się nas, bo mamy jedzenie bez żadnych sztuczności. To próbują teraz z nami walczyć w ten sposób. A z czego my mamy żyć? Człowiek tyle ma, co mu się w gospodarstwie uchowa i na polu wyrośnie.
Dlatego Polaniakowie nie zamierzają kurom ograniczać wolności.
- Coś tam mówili w Makowie Podhalańskim i w Jordanowie, by kurniki zamykać. Ale u nas nikogo nie było z takim rozkazem. Bo i po co? I tak nikt by nie usłuchał. Od takiego uwięzienia to dopiero kury mogłyby się nam pochorować - uważa pan Antoni. - A przecież Wielkanoc idzie. Zawsze swoje jajka na święta mieliśmy i teraz też musimy mieć. A żeby kury dobrze się niosły, to świeżego powietrza potrzebują. Poza tym kury z kogutem wolności potrzebują, bo inaczej pisklaki na wiosnę by się nie wykluły.
Kury nawet nie kaszlą Podobnie myślą i w innych małopolskich wioskach. By się o tym przekonać, wystarczy skręcić w boczne drogi województwa. Koguty i kury spokojnie dziobią sobie koło obejść. Na przykład w Lipnicy Wielkiej, gdzie żyje rodzina Michalaków.
Michalakowie trzymają 14 niosek i jednego koguta.
- Wszystko na własne potrzeby. Jajek z takim żółtkiem, jak moje kury niosą, to nigdzie nie kupię - zachwala Karol Michalak junior. - A rosół z moich kurek jaki pyszny jest! Co za esencja! Na Wielkanoc uwarzymy go dla całej rodziny, wszyscy będą się zajadać.
- A czemu mamy się bać jakiejś ptasiej grypy? Pomór drobiu już u nas raz był, w latach 50. - przypomina sobie Karol Michalak senior. - Wtedy zakopywaliśmy martwe kury za wsią i nikomu z ludzi nic się nie stało. To czemu mielibyśmy się teraz bać?
- Nasze kury kataru nie mają, ani nawet nie kaszlą. Znaczy że zdrowe są - śmieje się Michalak junior. - A tak na poważnie, to wydaje mi się, że więcej się z tej ptasiej grypy paniki w telewizji robi, niż prawdziwego zagrożenia jest. No bo tak po prawdzie, to ilu ludzi na całym świecie od tej ptasiej zarazy zmarło? Kilkadziesiąt osób i to tylko w azjatyckich krajach. A my tu o higienę dbamy jak się patrzy. Nic nam nie będzie.
W pobliskiej Zubrzycy Górnej, podejście do drobiu jest identyczne.
- Zawsze tu kurki pod Babią Górą trzymałem i już nie wyobrażam sobie bez nich życia. Po dobroci ich nie pozamykam - zapowiada Tadeusz Świetlak. - Co komu szkodzi, że kurka dziobie sobie koło płotu? Przecież to jej cała radość w krótkim życiu.
Słowacy udka kupują Ptasia grypa sieje postrach tylko w Jabłonce. Na placu targowym.
O sprzedaży żywych ptaków na jarmarku nie ma mowy, zakazały tego służby sanitarne. A i z mięsem są kłopoty.
- Ciężkie czasy przyszły. Tak tanio udek to jeszcze nigdy nie sprzedawałem - żali się pan Waldek, handlowiec drobiu z Kielc. - W październiku to po 5 zł za kilogram brałem. A dzisiaj za 2,80 zł muszę oddawać.
Sytuację ratują Słowacy, którym opłaca się przyjeżdżać tu po kurze mięso z drugiej strony granicy.
- Na Slovensku za jedną kuricę zapłacę tyle, co u was za dwie - wyjaśnia słowacka klientka, ładując do samochodu siaty pełne udek. - Mamy w rodzinie wesele, to 15 kilogramów kupiłam dla gości. Celnicy na granicy żadnych przeszkód nam nie robią.
Polscy handlowcy chwalą Słowaków, że są dobrymi klientami.
- Polacy są jacyś ostrożniejsi, nic tu u nas na jarmarku nie kupują - przyznaje pan Józef z Nowego Targu. - Tylko dzięki Słowakom towar jakoś nam schodzi, choć po bardzo niskich cenach. To zamieszanie z ptasią grypą to chyba zemsta hodowców bydła. Odgrywają się teraz na branży drobiarskiej za panikę z chorobą szalonych krów. Przeszła choroba szalonych krów, przejdzie i ptasia grypa. I jeszcze ludzie będą nam się tu w długiej kolejce po kurze udka ustawiać.
Z rozporządzenia Ministerstwa Rolnictwa Zakazuje się utrzymywania żywych kur, kaczek, gęsi, indyków, przepiórek, perlic, strusi oraz innych bezgrzebieniowych, gołębi, bażantów, kuropatw na otwartej przestrzeni. Wprowadzone zakazy mają na celu ograniczenie przemieszczania drobiu hodowlanego i jego kontaktów z ptactwem dzikim. Wykonując zapis rozporządzenia dotyczący zakazu utrzymywania na otwartej przestrzeni kur, kaczek, gęsi, indyków, przepiórek, perlic, strusi oraz innych bezgrzebieniowych, gołębi, bażantów i kuropatw, należy zabezpieczyć posiadane stado w ten sposób, aby nie miało ono możliwości kontaktu z dzikim ptactwem: kury kaczki, gęsi, indyki, przepiórki, perlice, strusie oraz inne bezgrzebieniowe, bażanty i kuropatwy należy trzymać w pomieszczeniach inwentarskich. W przypadku, gdy pomieszczenie inwentarskie posiada wybieg, musi on być tak zabezpieczony aby drób korzystający z wybiegu nie miał kontaktu z dzikim ptactwem, przy czym wybieg ten musi bezpośrednio przylegać do pomieszczenia w którym jest przetrzymywany drób i być skutecznie ogrodzony, np. siatką. W przypadku, gdy takie zabezpieczenie wybiegu jest niemożliwe, drób powinien pozostawać w pomieszczeniu inwentarskim. W każdym przypadku drób należy karmić i poić w pomieszczeniach inwentarskich. Wobec osób nieprzestrzegających ww. rozporządzenia będą wyciągane konsekwencje łącznie z karą grzywny, wynikające z art. 77 kodeksu wykroczeń (Dz.U. nr 12 z 1971 r. poz. 114 z późn. zmianami).
<<< strona główna
|