W poniedziałek decyzja o zamknięciu ujścia Warty
11-03-2006
Na razie nie ma decyzji o zamknięciu parku, ale taka możliwość jest rozważana - mówi dyrektor Parku Narodowego Ujście Warty, Konrad Wypychowski. - Ptasia grypa może być powszechną chorobą wśród naszych ptaków.
Po stwierdzeniu wirusa ptasiej grypy w próbkach pobranych od martwego łabędzia w Kostrzynie rozważane jest czasowe zamknięcie Parku Narodowego Ujście Warty, którego część znajduje się w trzykilometrowej strefie zapowietrzonej. Na zajęcia do parku przyjeżdżają uczniowie lubuskich szkół. Odwiedzają go także ornitolodzy i miłośnicy przyrody. - Po wykryciu ptasiej grypy w Toruniu zajęcia odwołało kilka szkół. Nawet jeżeli park nie zostanie zamknięty, spodziewam się, że frekwencja spadnie - mówi dyrektor Wypychowski.
Ujście Warty jest głównym miejscem postoju i lęgu dla ptaków wędrownych, które mogą przenosić wirusa ptasiej grypy. Na początku marca na terenie parku przebywało 70 tys. gęsi, blisko 20 tys. kaczek oraz prawie tysiąc łabędzi.
Łabędzie zarażonego wirusem ptasiej grypy znaleziono przy stacji pomp na kostrzyńskim osiedle Warniki. - Szczególnie zimą przebywa tam wiele naszych ptaków. Powód? Ptaki szukają miejsca, w którym rzeka nie jest zamarznięta, a przy przepompowni nie ma lodu - mówi Konrad Wypychowski. - To są dzikie ptaki i tak się zachowują. Pojawiają się blisko osiedla, ale ludzie ich nie dokarmiają. Nie da się ich też zagonić do klatki i zamknąć, jak to zrobiono w Toruniu.
Martwego ptaka zauważyli kilka dni temu wędkarze. - Gdyby ten łabędź znajdował się na terenie parku, padłby pewnie łupem orłów. Bieliki nie zbliżają się jednak do zabudowań, więc ptaka udało się znaleźć w całości - mówi Wypychowski. Dodaje, że dla wielu ptaków teren parku jest tylko bezpiecznym miejscem noclegu, a w dzień żerują one często poza parkiem. - Czasem nawet 30 km poza jego granicami - dodaje dyrektor.
Pracownicy Ujścia Warty cały czas obserwują ptaki. - Ptasia grypa może być powszechną chorobą wśród ptaków w naszym parku. Wirus nie musi ich zabijać, wystarczy, że są jego nosicielami - mówi Konrad Wypychowski. W sobotę pracownicy parku szukali padlych ptaków, ale nie znaleźli ani jednego. - Dlatego szczególną wagę przykładamy do wyników badań ptasich odchodów. Na razie jednak nie stwierdzono w nich wirusa - dodaje dyrektor. - Trzymamy rękę na pulsie i czekamy na dalsze instrukcje. Już jesienią prosiliśmy odwiedzających park o zachowanie ostrożności oraz informowanie nas o padlych ptakach. Jesteśmy w kontakcie ze służbami weterynaryjnymi. Decyzję o ewentualnym zamknięciu parku podejmiemy po odpowiednich konsultach. Można jej oczekiwać w poniedziałek.
<<< strona główna
|