Byle do lata - rozmowa z ornitologiem
13-03-2006
Z dr. Andrzejem Kruszewiczem, ornitologiem z Ptasiego Azylu w warszawskim ZOO, rozmawia Anna Gamdzyk
Anna Gamdzyk: Służby weterynaryjne donoszą o czwartym ognisku ptasiej grypy. Ornitologów to nie zaskoczyło...
Andrzej Kruszewicz: Oczywiście, że nie. Od początku było wiadomo, że wędrujące ptaki rozniosą między sobą chorobę. Dzieje się tak zresztą co roku.
Czyli możemy się spodziewać kolejnych przypadków odnalezienia wirusa?
- Na pewno, choć trudno powiedzieć ilu, może 20, 30. Z pewnością ogniska choroby pojawią się wzdłuż wybrzeża i rzek, miejsc, w których zatrzymują się ptaki.
Weterynarze starają się izolować stada, w których znaleziono chore ptaki. Co z tymi, których się nie da zamknąć ani dokarmiać, takimi jak w ujściu Warty?
- Możemy tylko czekać, aż odlecą, i pilnować drobiu, żeby nie miał z nimi styczności - bo to na tym polega główny problem. Dzikie ptaki chorowały zawsze, ale gdyby choroba przeniosła się do hodowli, spowodowałoby to wielkie straty.
Jak długo będzie trwać inwazja wirusa?
- Pewnie do kwietnia, maja. Ptaki przestaną się przemieszczać, zrobi się cieplej, a wirus grypy straci odporność i przestanie się roznosić. Problem jednak wróci jesienią - razem z powrotami ptaków. Być może sensowne będzie rozważenie szczepienia drobiu przeciwko grypie
<<< strona główna
|