Weterynarze wyjaśniają, dlaczego padły kaczki w Klimontowie
01-11-2005
We wtorek do powiatowego lekarza weterynarii w Sandomierzu trafiły trzy martwe kaczki z gospodarstwa w Klimontowie. Ptaki padły nagle. - Stado liczyło 30 kaczek domowych, padły trzy. Pobraliśmy materiał i postanowiliśmy wysłać go do laboratorium w Puławach - mówi Wiesław Czerepak, pracownik powiatowego inspektoratu weterynarii w Sandomierzu. Laboratorium bada próbki na obecność śmiercionośnego szczepu wirusa ptasiej grypy H5N1.
Czerepak uspokaja, że to raczej dmuchanie na zimne. - Musimy wykluczyć najgorszy scenariusz, ale najprawdopodobniej ptaki po prostu się zatruły. W pobliżu wykładana była trutka na szczury - mówi.
Od sierpnia, kiedy służby weterynaryjne rozpoczęły monitoring przypadków śmierci wśród ptaków, w całym województwie przebadano już 2,5 tys. próbek. Według Pawła Banasika, wojewódzkiego lekarza weterynarii, trzeba apelować o rozsądek do ludzi. - Żeby nie wypuszczali ptactwa domowego, zgłaszali informacje o padniętych ptakach. Mamy weterynarza w każdym powiecie, poza tym każdy wątpliwy przypadek można zgłosić do prywatnego weterynarza. Paniki nie ma co wzbudzać, ale lepiej zbadać więcej przypadków, niż coś zaniedbać - podkreśla Banasik.
Wyniki próbek pobranych w Sandomierzu będą znane za około 10 dni.
<<< strona główna
|
|
|