Nagonka na gołębiarzy
01-11-2005
Strach łodzian przed ptasią grypą zapoczątkował masowe prześladowania żywicieli miejskich gołębi.
Na ludzi opiekujących się gołębiami w mieście mieszkańcy zawsze patrzyli podejrzliwie. Zagrożenie ptasią grypą spowodowało, że dokarmiacze zaczęli wzbudzać niechęć.
- Codziennie rozrzucam ptakom ziarna na naszym osiedlu i zostawiam im wodę. Ostatnio jednak ciągle foremka z wodą znikała, a po ziarnach nie było śladu. Spytałam dozorcy, czy coś wie na ten temat. Odpowiedział mi, że to on usunął pokarm i wodę, bo jest ptasia grypa i nie można karmić gołębi - opowiada się pani Wiesława z Bałut. - Nie wiem co robić. Przecież bez mojej pomocy te ptaki zginą.
Z obelgami i agresją spotkała się również opiekunka ptaków z okolic rynku przy skrzyżowaniu ulic Tatrzańskiej i Przybyszewskiego. - Jedna z przekupek zaczęła mnie obrażać i szarpać. Stwierdziła, że stwarzam zagrożenie epidemią ptasiej grypy, skoro karmię gołębie. Groziła mi - żali się.
Jacek Tyrankiewicz, powiatowy lekarz weterynarii uspokaja: - W Polsce nie ma ognisk choroby, więc gołębie nie stanowią zagrożenia. Poza tym nie należą do grupy wysokiego ryzyka, jak na przykład kaczki czy gęsi. Powinno się dalej je karmić. Trzeba tylko robić to w ustronnych miejscach - wyjaśnia.
Gołębiarze na szczęście nie poddają się. - Karmię gołębie od dawna. Sam je kiedyś hodowałem. Nie boje się ptasiej grypy i nie obchodzi mnie, co ludzie mówią. Nikt mi tego nie zabroni! - podkreśla Paweł Skonieczka, opiekun gołębi.
<<< strona główna
|